28 sierpnia 2014

002. Powołanie

Zawsze zazdrościłam ludziom kontrolowanej spontaniczności. Często przewijają nam się przez życie osoby bardzo śmiałe, wygadane i nieprzejmujące się opinią innych. To ostatnie sprawia, że potrafią umiejętnie żartować i rozładowywać napięcie. Są weseli, zabawni oraz lubiani. Szczerze podziwiam. Osobiście, o ile znajduję się w gronie bliskich znajomych czuję się wśród nich raczej nieskrępowana. Problem jest wtedy, gdy wkraczam w mniej znane mi towarzystwo. Czy wówczas umiem śmiało żartować, dużo mówić, nie przejmować się aż tak, czy nie powiem nic bardzo głupiego? No właśnie nie. W takich przypadkach lody przełamują ci spontaniczni, zyskując wówczas sympatię całego grona - bo byli odważniejsi niż wszyscy pozostali i potrafili rozkręcić spotkanie. Po ich interwencji rozmawia się już jakoś luźniej, nie ma napięcia i zbędnego stresu. Robi się po prostu miło i przyjemnie.
Bardzo długo próbowałam nauczyć się tej cechy, bo przecież charakteru nabieramy z czasem i trzeba nad nim pracować. Sądziłam zawsze, że nie ma rzeczy niewyuczalnych. Nawet nieraz usiłowałam sprawdzić się w roli takiego śmiałka, który kontroluje swoją spontaniczność i robi to dobrze. Wnioski? Nie robię tego dobrze.

Często mówi się o powołaniu. Mamy do wyboru trzy drogi: życie konsekrowane, w rodzinie lub w samotności. Można by rozdrobnić się też do powołania do zawodu, do obrania jakiejś drogi, itp. Cokolwiek byśmy nie wybrali, jeśli autentycznie jest to nasze powołanie, z pewnością będzie nam to sprawiało satysfakcje i przewyższy wszelkie dobra materialne. Weźmy jako przykład taką bibliotekarkę: choćby miała predyspozycje do innej pracy, która przyniosłaby jej większe dochody, jeśli naprawdę kocha swój zawód, lepiej będzie się czuła z mniejszymi zarobkami lecz z zadowalającą ją pracą - bo dane jej będzie robić to co kocha (w tym przypadku pracować w bibliotece).

Podsumowując:
  • Powołanie daje nam radość, satysfakcję i spełnienie.
  • Czujemy się dobrze w swoim powołaniu. 

A teraz pytanie dnia: Czy do charakteru też jesteśmy powołani?
 Można by się posprzeczać. Z jednej strony, jeśli naprawdę włożymy dużo pracy w udoskonalanie swojej osobowości, to właściwie każdą cechę da się osiągnąć. Nie musi to jednak oznaczać, że będziemy się wówczas czuć dobrze. Prosty przykład: człowiek z natury dobry uznał, że jest "zbyt grzeczny" i postanowił narobić trochę zła wokół siebie. Będzie umiał to zrobić? Będzie, ale nie da mu to szczęścia. Zacznie odczuwać poczucie winy, złość na samego siebie i w rezultacie jego posunięcie wcale nie będzie zadowalające.
Może to trochę za drastyczny przykład, bo właściwie to chciałam mówić o mniejszych różnicach charakteru. Dobro i zło, wiadomo - kompletne przeciwieństwa. Często próbowałam nauczyć się zachowań niewiele różniących się od mojego sposobu bycia i nic z tego - nie umiałam, czułam się niespełniona i nijaka, bo to czego próbowałam robiłam nieumiejętnie. Teraz już wiem, że nie był to brak wprawy ani doświadczenia, tylko brak powołania.

Jak wspominałam w pierwszym wpisie, należę do Ruchu Światło-Życie. Na początku tegorocznych wakacji wybrałam się z nim na dwutygodniowe rekolekcje, gdzie każdy dzień zakończony był adoracją. Był to akurat czas, kiedy czułam się z samą sobą wręcz okropnie, bo przyszło mi wkroczyć w nowe grono, gdzie bardzo chciałam, by mnie polubiono. Nieumiejętnie zaczęłam praktykować bycie spontanicznym i wygadanym. Widząc, jak marnie mi to wychodzi, opuściły mnie emocje i zapał, w prowadzając mnie w stan nicmisięnieudaje. Wieczorne adoracje były chwilą wyciszenia i osobistej rozmowy z Bogiem. Ciemność rozświetlana jedynie blaskiem świec, piękne pieśni i mądre słowa nadawały niesamowitego klimatu, niektórym ze wzruszenia pociekły łzy. Nie potrafiłam się tam szczerze rozpłakać, tak aby był to efekt realnego poruszenia serca. Ta niemoc jakoś mnie irytowała, tak jakby brakowało mi w sobie wrażliwości. Chciałam być wrażliwa, przecież to taka piękna cecha.

"Rozpłaczesz się tak z głębi serca dopiero gdy przestaniesz chcieć, by Cię zauważono. Skryj się. Nie musisz wszystkim udowadniać, że jesteś fajna i godna uwagi - ludzie to sami zauważą, jeśli tylko pozwolisz samej sobie być naturalną. Nie musisz się wzorować na osobach śmiałych, spontanicznych. Oni już są tam gdzie ich miejsce, tam gdzie ich powołano. Ty jesteś powołana do tego, żeby być osobą delikatną, uroczą i spokojną. Aby dawać wytchnienie tym, których może już zmęczyło ciągłe bycie w centrum uwagi i rola gwiazdy towarzystwa. Tak samo jak świat potrzebuje ludzi odważnych i przebojowych, tak ma ogromne zapotrzebowanie na tych cichszych oraz skromniejszych. Idź czynić swoje powołanie."
I gdy to do mnie dotarło, tak oto rozpłakałam się chyba najszczerszymi łzami jakie w życiu uroniłam.
A potem zaczęło się praktykowanie tych cech. Jak się z nimi czuję? Rewelacyjnie! Bo wiem, że to jest to, czym powinnam się kierować. Obecnie pracuję nad charakterem, często jakoś umyka mi spod kontroli i jeszcze nie mogę powiedzieć, bym naprawdę była tą wyciszoną, spokojniejszą i delikatniejszą osobą, ale jest lepiej. Znacznie lepiej!

A Wy, do jakiego charakteru czujecie powołanie? :)

9 komentarzy:

  1. Świetny post ;]
    Obserwujemy?
    http://przestrzen-piekna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie w Polsce jestem taka spontaniczna, śmiała i wygadana nawet w nieznanym mi towarzystwie. Dopiero w Norwegii wszystko zmienia się o 180 stopni i nieraz próbowałam to zmienić, ale się nie da...

    OdpowiedzUsuń
  3. masz naprawdę duży talent do pisania, może kiedyś zostaniesz felietonistką czy dziennikarką? :)
    ja też nie jestem taką osobą, właściwie nie wiem dokładnie jaka jestem. czy to źle? nie wiem. będzie jak będzie, staram się być jak najlepsza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, myślałam kiedyś o zawodzie związanym z pisaniem, ale chyba mnie medycyna obecnie bardziej pociąga :) Ale często śmiejemy się z moim chłopakiem, że jak mnie biologia już znudzi, to napiszę bestsellera i będziemy nurzać się w kasie do końca życia ;D

      Usuń
  4. Mądrze powiedziane :) Nie ma co udawać kogoś, kim się nie jest, na siłę szukać u siebie wybranej cechy, która po prostu nie jest nam dana. Znam osoby, które właśnie udają i niestety nie mogę o nich powiedzieć, że są szczęśliwe. Oczywiście nie powiedzą tego wprost, ale to widać. Ja jestem jaka jestem, mimo że nie przysparza mi to wielu znajomych, ale mam dobrych przyjaciół, którzy doceniają u mnie te cechy, które inni wyśmiewają.
    Ale mój charakter to nadal niepojęta dla mnie kwestia. Cały czas się zmieniam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale Ty lubisz rozmyślać xD Nigdy się nad tym nie zastanawiałam :P Ja chyba jestem zbyt szarym człowiekiem by do czegokolwiek czuć powołanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem naprawdę, dlaczego ten post Ci się nie podoba. Jest naprawdę piękny i daje do myślenia. Mi osobiście w tej chwili pomógł i myślę, że to jemu poświęcę swoje wieczorne medytacje, modlitwy i przemyślenia. Sama miałam i mam z tym problem - zawsze chciałam byc taka, jak inni chcą. Mówic więcej, robic wszystko spontaniczniej, lepiej, sprawniej, po prostu tak jak Ci, którzy mają to z natury. Jeśli nie wychodziło, pogrążałam się i czułam żałosna. Teraz wiem, że jestem powołana do bycia tym wyciszonym człowiekiem i niech nic tego nie zmienia. Dziękuję Ci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię czytać Twojego bloga! Super zrobiony post :) Czekam na kolejny :)

    Czy mogłabyś kliknąć u mnie na blogu w dwa linki pod zdjęciami oraz w baner sheinside? Jest to dla mnie bardzo ważne :) Z góry bardzo dziękuję!!!
    ladygabon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. To co piszesz jest piękne i warte przemyślenia. Podziwiam Cię za to, że potrafisz w ten sposób pisać i mieć jednocześnie tyle wiary w sobie. To naprawdę jest niespotykane. Chciałabym żeby moje życie było również w takiej pełni wiary, którą posiadasz Ty. I dziękuję Ci, że zdecydowałaś się pisać tego bloga, bo już nie jednemu pomogłaś odnaleźć tą właściwą drogę...

    OdpowiedzUsuń